Wczoraj trening zaliczony - 10 x 6minutówki Chodakowskiej + rozciąganie - nigdy tak jeszcze nie płynęłam i padnięta nie byłam
ale chyba mój tyłeczek szczęśliwy bo się "kształtuje"
Wczoraj znowu byłam wystawiona na próbę
Byłam na zakupach a tam z każdej strony bombardowały mnie kawiarnie, a w nich ludzie pochłaniąjacy ciasta
Aż mnie skręcało aby coś kupić i z rodzinką zjeść w domu, ale
powiedziałam sobie, że NIE, nie dam się, kiedys jadłam słodkie na jeden
posiłek raz na 3 tygodnie i dawałam radę to teraz też wytrzymam -
zwłaszcza, że Wielkanoc za kilka dni
Ale gdy tak sie kręciłam coraz bardziej mi się chciało tego słodkiego i
w pewnym momencie poczułam jak spodnie mi z tyłka lekko spadają - co
jest? - myślę. Czyżby 2 dni treningów morderczych z CH i idealne
trzymanie się jedzenia az tyle dały ??? ale kurcze skoro tak jest to nie
dam się.
Przestałam myśleć o ciastach, ogarnęłam zakupy co miałam ogarnąć i szybko wróciłam do domu.
Dziś rano na wadze 95,1kg czyli w 2 dni spadło mi 2,5kg. Wiem, że to pewnie woda (zwłaszcza po
tak długiej przerwie jaką sobie zafundowałam) - ale jak dla mnie to nie
ważne co, ważne że mniej
JAK WYTRWAĆ PRZY POSTANOWIENIACH ???
Powodów i sposobów jest wiele
Na każdego zadziała coś innego
1. Ja chcę najbardziej udowodnić samej sobie, że potrafię i dam radę,
że nie jestem mięczak i chcę byc dumna z siebie że dokonałam tak
ogromnej rzeczy jak pozbycie się 40kg. Zdrowie - niestety, ale dla mnie
jakoś nigdy nie było argumentem.
2. Chcę ubrać sukienkę na wesele za kilka miesięcy taką jaka będzie mi się podobała a nie taką w jaką się zmieszczę.
3. Chce utrzeć nosa wszystkim tym, którzy nie wierzą że mi się uda i
tylko czekają na moje potknięcia aby czerpać z tego satysfakcję.
4. Chcę czerpać radość z zakupów i kupować ubrania które mi się podobają a nie te w które się mieszczę.
5. Chcę aktywnie z rodziną spędzać czas na spacerach, rowerowych przejażdżkach, grze czy to badmintona czy innych grach.
6. Chcę spotykać się ze znajomymi bez obawy, że pomyślą "Ale się spasła" - bo pamiętają mnie sprzed 10lat jak ważyłam 74kg.
7. Chcę czuć, że żyję.
Gdy już masz te SWOJE cele i ich pragniesz to nie ma szans aby Cię coś pokonało.
Zdarzy sie wpadka jedzeniowa, czy zawalony trening, ale to jeden dzień
czy jeden posiłek - nie rób z tego tragedii bo tylko tym sie nakręcasz
że nigdy Ci się nie uda schudnąć. Wyjdź z założenia:
"OK. Najadłam się, fajnie było, a teraz wracam do roboty"
Nigdy nie zapomnę jak po pierwszych moich 3tygodniach nie jedzenia
totalnie nic słodkiego w sobote zaczęło mnie tak nosić, miałam taki
kiepski humor, tak mnie wszystko denerwowało, aż mąż nie mógł wytrzymać i
mówi: "Bez dyskusji, pakuj tyłek do samochodu i jedziemy na kawę i
ciasto" - ja do Niego, że chyba oszalał, że to wbrew mojej diecie itp, a
On ze mam nie dyskutować tylko się zbierać, bo jestem nie do zniesienia
i ewidentnie widać że brakuje mi cukru . Gdy dojechaliśmy na miejsce
oczywiście chciałam wybrać wszystko jak najmniej kaloryczne, ale poszłam
na ugodę, wzięłam sernik z musem truskawkowym i kawę z gałką lodów.
Zjadłam i uwierzcie - podły humor przeszedł.
BRAWO KOCHANIE za super pomysł
Potem minęły kolejne 3 tygodnie zanim zjadłam coś słodkiego. Czasem trzeba, ale CZASEM
wink I najważniejsze nie mieć wyrzutów sumienia.
Pewnie zdania sa podzielone co do tego co opisałam, ale jak juz pisałam
kiedys - trzeba poznać swój organizm. Każdy mi mówi, że jajecznice
powinnam jeść na śniadanie - ale ja wiem, że na śniadanie to jadam albo
kasze manną albo płatki owsiane (inaczej nie potrafie sobie jedzeniowo
dac rady w ciągu dnia) a w weekendy mam swoją FIT zapiekankę, któregoś
dnia wrzucę przepis na nią , a jajecznice to jem po treningu wieczorem.
Niektóre kwestie próbuję robić tak jak radzą trenerzy, czy ktoś kto się
zna na tym, i jeśli się sprawdzają to je zostawiam, a jeśli nie, jesli
po wielu próbach nie sprawdza się to wracam to swojego sprawdzonego
układu (jak z jajecznicą ).
Poznajcie siebie, poznajcie potrzeby własnego organizmu i wg nich działajcie. Zdrowo działajcie.
Miłego dnia Kochani