czwartek, 25 lutego 2016

Obiecany trening + fotka Pendolinki z Krzesłolinką :D

Oto Pendolinka i Jej "Krzesłolinka"
Korci mnie aby krzesełko nazwać "ścianą płaczu" ale chyba wole optymistyczną i weselszą wersję ;) 
Obiecałam Przyjaciółce dziś ćwiczyć z Panią CH - Sklapel II.
Mam pytanie: Kiedy tu się oddycha ??? Bo oddech dopiero złapałam na rozciąganiu po treningu :D
Już wiem, jakie mąż będzie znajdował mi zajęcie gdy będę za dużo mówiła - Skalpel II - i 30 min ciszy murowane ;) :D 
Przyznam się Wam, że czuję respekt przed tym zestawem - ja wiem, że dla niektórych to łatwizna, ale ja jestem do innych ćwiczeń przyzwyczajona - jak mam wybór zjeść moją ukochaną czekoladę malinową nadziewaną i zrobić karny Skalpel II albo nie jeść i nie ćwiczyć to wybieram trzecie ;) nie zjem delicji i dosiądę UFIKA - co by nie wyszło, że patent na lenia jest mój ;) 
Uwielbiałam moment gdy siadałam na krzesełku bo za chwilę nie wiedziałam co mnie czeka dalej ;)
Nieźle się zmachałam, oddechu złapać nie mogłam, aż zatrzymywałam płytę aby odsapnąć przy łyku wody ;) i zgrzałam się nieźle. Ale od dłuższego czasu wychodzę z prostego założenia: im bardziej się spocisz, tym lepiej ćwiczyłaś i tym mniej zostało do wypocenia ;)

Kochana J.... dzięki za mobilizację, ciągnięcie za uszy .....
Bo od razu lżej na wadze i na duszy ;)

Kiedyś moja SIS mówi, że miała ochotę pobiegać, ale odstraszyła Ją myśl, że ludzie zobaczą ją spoconą.
Kochana - nic bardziej mylnego. Wiele osób patrzy na nasz pot, na nasze mokre koszulki z zazdrością, że:
* My ćwiczymy, a Oni nie,
* My mamy siłę aby ruszyć tyłek, a Oni nie,
* My mamy pasję, a Oni nie,
* My czujemy się fizycznie jak dzieci, a Oni jak u schyłku życia.
* My robimy coś dla siebie, a Oni nie,
* My byłyśmy się wstanie zmobilizować, a Oni nie,
* My jesteśmy szczęśliwe (endorfinki), a Oni marudni,
* My jesteśmy pełne energii do życia, a Oni do narzekania,
* Podczas gdy Oni narzekają jak im źle ze sobą i nie dobrze, My robimy coś ze sobą abyśmy czuły się dobrze.

Ile to razy byłam "ONI" - nie zliczę chyba.
Na szczęście pół roku temu zawzięłam się. Dlaczego ???
-*- miałam dość bycia "ONI",
-*- miałam dość uczucia zazdrości,
-*- miałam dość bycia w grupie patrzenia na czyjeś metamorfozy a w głowie myśl "Ale im dobrze, ja tak nie umiem, nie dam rady"
-*- miałam dość ociężałości
*-* chciałam czuć się świetnie w swoim ciele,
*-* chciałam być pełna werwy do życia,
*-* chciałam aby energia mnie roznosiła,
*-* chciałam się uśmiechać do siebie,
*-* chciałam wyjść do znajomych, do ludzi,
*-* chciałam mieć swoją pasję.

"Twoje życie, Twoja pasja" - to napis na mojej karimatce :)

A jak jest z Tobą ???
** Czy życie to Twoja pasja?
** Czy uśmiechasz się do siebie w lustrze mówiąc "Odwaliłam dziś kawał dobrej roboty" ?
** Czy roznosi Cię energia ?
** Czy jesteś pełna werwy do życia ?
** Czy czujesz się świetnie w swoim ciele ?
** Czy wychodzisz do ludzi chętnie? czy może się kryjesz po kątach ?
** Jesteś "MY" czy "ONI" ???

wtorek, 23 lutego 2016

Mama nie może się poddać



Jedna z koleżanek napisała do mnie, że nie ma siły zdrowo się odżywiać i mieć małe efekty - że wraca do tego co niezdrowe ale efekty przynajmniej będą bardzo szybko.

Jeszcze raz Cię proszę, nie rób tego - bądź dumna z siebie że trwasz w tym co prawidłowe i zdrowe, pomimo że wolniej tracisz na wadzę to i efekty dłużej utrzymasz i nauczysz się zdrowo odżywiać. I będziesz z siebie dumna, że dałaś radę :)

A jeśli zrobisz to po swojemu - czyli po głupiemu - sorka, ale wiem że się za to nie obrazisz - to efekty jeszcze szybciej znikną niż się pojawiły a o tym jaką krzywdę sobie wyrządzisz - swojemu organizmowi to już nie wspomnę.

Czemu masz walczyć o siebie???

Po to masz być szczupłą żebyś miała satysfakcję, że czyjeś humory nie złamią Cię, że się nie poddasz i nie wpadniesz w  … bulimię …  znowu - że masz dla kogo być sprawna.

Poddaj się, a tyłka nie ruszysz i będziesz miałą całe życie wyrzuty, że synek nie mógł z Tobą aktywnie się bawić,

Poddaj się a dziecko wraz z Tobą będzie tyło, bo przecież jak sama będzie wcinała to dziecku zabronisz???

Będziesz aż taką egoistką ????

Poddaj się a nabawisz się chorób i kto wie a jak synek zostanie bez mamy???

Poddaj się a całe życie będziesz miała do siebie pretensje,

Poddaj się, a jeszcze bardziej będziesz się wstydziła wychodzić do ludzi,

Poddaj się a zobaczysz łzy w oczach dziecka gdy będzie zaproszony do kolegi, a Ty nie pójdziesz i jemu nie pozwolisz bo będziesz się wstydziła jak wyglądasz,

Poddaj się a zrujnujesz dziecku życie

Poddaj się, a już nigdy albo coraz mniej ubierzesz sukienkę

Poddaj się, a nigdy się nie uśmiechniesz,


Chyba nie chcesz tego ???"

Syna chcesz uczyć pewnych zasad, a sama co sobą prezentujesz?

Czyżby obłuda była Twoją drugą twarzą ??? 





niedziela, 21 lutego 2016

Trening - tydzień pierwszy


Nie umiem korzystać z harmonogramu, ale może pora zmienić zdanie i się przekonać do tegoż "zacnego narzędzia ułatwiania życia" ??? Zobaczymy za tydzień jak mi poszło ;) 

Przygotowałam sobie w takiej formie jaka jest "miła dla mojego oka". Może komuś z Was tez przypadnie do gustu ??? 

Trening ułożyłam sobie z uwzględnieniem, że ćwiczę na siłowni.

Trzymajcie kciuki aby się udało zrealizować w całości.  

Buziolki *-*





sobota, 20 lutego 2016

Co robię gdy mam "doła"



Jak mam doła to jestem w  dwóch światach - jeden to muszę się wyżalić co mnie gryzie – zazwyczaj pada na moje biedne Przyjaciółki :* A drugi świat - to jest mój nowy świat, niedawno odkryty -  i powiem Wam w sekrecie że jest tam duuuuuuuuuuuuużo jeszcze miejsca bo prawie nikt w nim nie mieszka więc zapraszam serdecznie :)

Co robić gdy motywacja Cię opuszcza ???

odwiedź

DRUGI ŚWIAT

masz problemy ze współmałżonkiem? życie Ci dowaliło? Nie widzisz wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji? dziecko Cię wkurza? Teściowa, bratowa czy szwagierka, koleżanka z pracy, szef? masz dość harowania jak dziki osioł? masz dość starania się nie ważne czy w  sferze osobistej czy dietowo-treningowej? ktoś z rodziny choruje? straciłaś przyjaciela a może nigdy nie miałaś przyjaciela? boisz się wychodzić do ludzi? wstydzisz się swego wyglądu? nienawidzisz swojej pracy? i tysiące innych pytań które nas nurtują i zżerają od środka.

To jest świat dla takich ludzi jak Ja, Ty i Ty.

Zapytacie co w nim jest? Jak się w nim żyje? Są jakieś zasady?

Jest w Nim ktoś kto Cię wspiera - nie ważne czy na portalu, skypie, telefonie, fb czy osobiście - ja mam głównie 4 takie osoby. Jestem Im niezmiernie wdzięczna za to, że są przy mnie, każda z Nich - Osóbki moje Kochane - jest inna na swój sposób - i bardzo dobrze bo każda z Nich, przekazuje mi swoje mądrości życiowe, doświadczenia albo po prostu jest przy mnie. Znacie mnie trochę wiecie że nie lubię jak nudą wieje i dlatego potrzebuję kogoś kto mnie pocieszy, współczuje mi i kogoś kto mnie swoimi życiowymi radami utwierdza w przekonaniu że robię dobrze, rozumie mnie i daje rady i kogoś kto na mnie tupnie i krzyknie :)
Jeśli macie chociaż jeden problem z wymienionych wyżej albo taki, którego nie wymieniłam i jest Wam ciężko - nie rezygnujcie z walki, z walki o siebie !!!

Doskonale wiem które punkty się mnie tyczą, te wypisane i te nie wypisane i się nie poddam - pomimo ze często mam ochotę, ale jak to powiedział pewien mądry człowiek rodu klubu sportowego: 
I CO CI TO DA??? I CO CI TO DA??? 
chwilę ulgi, chwilę radości i chwilę zapomnienia, chwilę przeniesienia się w świat rozkoszy (o słodycze mi chodzi i nie mylić z niczym innym proszę ).

Umiecie czytać??? Słowo klucz: CHWILĘ i nic więcej- a później jest ból, płacz i zgrzytanie zębów, a z tego tylko kolejne problemy:
- nie pójdę do kina bo jak kupie cole jak to będzie wyglądało, taka gruba i żre,
- nie wyjdę z mężem do kawiarni bo się ludzie będą gapić,
- nie pójdę na basen bo cellulit zobaczą
- nie pójdę na siłownie bo tam tylko laski są,
- nie pojadę na wakacje bo wstyd się gdziekolwiek pokazać,
- nie spotkam się ze znajomymi bo pamiętali mnie sporo szczuplejszą,
- nie chcę wyjść nawet na spacer,
- kupuje to w co się mieszczę a nie to co mi się podoba,
- skrępowanie w łóżku i tylko w żadnym wypadku proszę światła nie zapalać
i cała masa innych problemów z którymi i Ty i ja się borykamy na co dzień.

Chcesz tak żyć???

Chcesz aby znajomi się odsunęli??? - oni mają swój honor i kilka razy nie będą Cię zapraszać na imprezę, pójdą bez Ciebie.

Chcesz aby rodzina Ci się rozpadła? - mąż chce mieć babkę i do tańca i do różańca, a nie obłudnice, bo wychodząc gdzieś jest: nie ja nie jem ja się odchudzam, nie powinnam, a potem po cichu przed dzieciakami i mężem wcinamy pączki, ciastka i słodycze.

Chcesz aby dziecko było nieszczęśliwe - zawsze ciężko tyłek ruszyć na plac zabaw, pograć z dzieciakiem w  piłkę, pobiegać, potarzać się na trawie - wiecie ile wstydu mnie kosztowało pograć przed blokiem z  dzieckiem w piłkę??

Miałam serdecznie dość takiego życia: ciągle zamknięta w sobie, ciągle przemykać cichaczem aby nikt mnie nie zauważył, wycofana i w ogóle nie ciesząca się z życia.

Zrobiłam najlepsze co mogłam - wyrwałam się na siłownię i na basen i przestałam myśleć o tym że jestem za gruba na wszystko z czego można korzystać  w życiu – A Ty kiedy masz zamiar się z tego wyrwać??? A w ogóle masz taki zamiar???

Walczmy o siebie, to jest też i nasz świat a nie tylko tych szkieletów czy wieszaków czy jak tam sobie określacie. Wiadomo musi minąć proces naszej przemiany, ale to będzie pół roku czy rok, a nie całe życie cicho siedzimy jak mysz pod miotłą i przepraszamy, że żyjemy.

Ja na szczęście pierwsze pół roku mam za sobą ;)

DRUGI ŚWIAT to świat który nie pozwala nam przestać walczyć o siebie.

DRUGI ŚWIAT to recepta na brak motywacji.

DRUGI ŚWIAT to ludzie którzy pomogą czy dobrym słowem , doświadczeniem czy krzykiem motywacyjnym

A teraz kilka złotych mysli i zasad którymi się kieruje DRUGI ŚWIAT

1. Jak nie dziś to kiedy????

2. Aby schudnąć kilka kg potrzeba kilku dni treningu. Jednak wystarczy jedna wizyta w fastfoodzie aby   ważyć tyle samo a nawet więcej.

3. Zrób dziś coś czego innym się nie chce, a jutro będziesz miała to czego pragną.

4. Spójrz w lustro - to jest właśnie Twoja konkurencja

5. Dziewczyna która jest szczupła z natury jest szczęściarą. Dziewczyna która musiała na to ciężko zapracować jest twardzielką.

6. Apetyt rośnie w miarę jedzenia - niestety dupa również.

7. Nie musisz być perfekcyjny na starcie, ale musisz wystartować by osiągnąć perfekcję.

8. Nie przytyłaś wczoraj, nie schudniesz jutro, ale dzięki ciężkiej pracy, determinacji i poświęcenia z każdym dniem jesteś bliżej celu.

9. Nigdy nie zniechęcaj nikogo kto robi postępy, niezależnie od tego jak je wolno robi.

10. Jedyne co stoi pomiędzy Tobą a Twoim celem to te bzdury, które sama sobie wmawiasz że nie dasz rady.

11. Po co mi cukier skoro sama jestem wystarczająco słodka.

12. Info dla facetów którzy wolą chude kobiety: pamiętajcie żmije raczej grube nie bywają ;)
nie mogłam się oprzeć i zostawiłam sobie na koniec :):)

Taki jest mój świat - DRUGI ŚWIAT - do którego uciekam gdy mam doła.

Ten  ŚWIAT tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że pokonam wszystko co stanie na drodze ku mojemu celowi.


Zapisy do DRUGIEGO ŚWIATA ogłaszam za otwarte .....






piątek, 19 lutego 2016

Sierpniowe wspomnienie ;) - marzenie o bikini




Tak sobie myślę, tak sobie marzę,

Kiedy ja się w bikini bez skrępowania pokażę?

Czeka mnie proces długotrwały

I wysiłek będzie trzeba włożyć niemały.

Zdrowe jedzonko i smaczna dietka

I będzie ze mnie szczuplutka kobietka.

I ćwiczenia to podstawa

Bez nich ani rusz - jasna sprawa.

Jeden trening, drugi trzeci

Ach jak ten czas szybko leci.

Tylko mizerne mam efekty

Po pojawiły się w diecie defekty.

w 3 tygodnie 2,5kg ubyłam,

Z czego z tydzień na podjadanie poświęciłam.

mogło być lepiej - jestem tego świadoma

Teraz wiem że do złego nikt mnie nie przekona.

Bo efekty muszą być,

Bo ja nie chcę tak dłużej żyć:

Siedzieć na kanapie ociężale

I sapać wciąż nie przestaje.

nie chcę żeby każda czynność

Sprawiała mi trudność.

A jak ktoś będzie mnie namawiał to zobaczy wała

Takiego wielkiego jak Polska cała.

I niech się lęka taki biedaczek

By nie oberwał w swój pysiaczek.

Bo ja chce być szczupła i będę

Bo życie czeka aż je pełną parę zdobędę.

Jeśli chodzi o rozmyślania to tyle,

I biorę się za siebie bo przecież żyję :)




czwartek, 18 lutego 2016

Trening na siłowni - byłam - przeżyłam - jestem


I jak tam Drogie i Drodzy moi???

Poćwiczone ???

Czekam na Wasze relacje *-*

Jak nie, to na co czekacie ???

Do roboty już już szybciutko - trening macie króciutki, szybko zleci :)


"Nawiedziłam" dziś siłownię - ładowałam "ENDORFINKI" ------ 2godziny -----.


Rozgrzewka

20 min bieżnia - tempo od 6,5 do 8,0 (szybki marsz i bieg na zmianę)


Trening właściwy - 65 minut:

* 3 serie po 20 powtórzeń - brzuszki pełne przy drabinkach

* 3 serie po 20 powtórzeń - podnoszenie bioder a na brzuchu piłka 9kg

* 3 serie po 15 powtórzeń - wyciskanie hantli po 4kg w ręce, leżąc na piłce

* 4 serie po 15 powtórzeń - przysiady na odwróconym bosu

* 2 serie po 20 powtórzeń - przeskakiwanie karimaty

* 2 serie po 1 minucie        - climbing przy bosu

* 1 minuta                          - wskakiwanie i zeskakiwanie z bosu

* 3 serie po 12 powtórzeń - na maszynie obciążenie 25kg,  wyciskanie na klatkę

* 3 serie po 15 powtórzeń - na maszynie obciążenie 36kg ćwiczenie na brzuch

Wyciskanie na nogi w różnych postaciach:

* 3 serie po 15 powtórzeń - na maszynie z obciążeniem 12kg (nie suwnica)

* 3 serie po 15 powtórzeń - na maszynie z obciążeniem 38kg na nogi

* 3 serie po 15 powtórzeń - na maszynie z obciążeniem 31kg na nogi


Zakończenie:

32 min bieżnia - tempo od 6,5 do 8,0 (szybki marsz i bieg na zmianę)

*-* *-* *-* *-* *-* 

Mam dowód, że byłam na siłowni ;)

Oto ja: 93kg przy wzroście 176cm (75kg szczęścia i 18kg nieszczęścia)

"nieszczęście" będzie sukcesywnie eliminowane :D



Dłuuuugo mnie nie było na siłowni - jakieś 2 miesiące - ale powrót okazał się bardzo sympatyczny i miły dla mojego serduszka.

Kondycyjnie nie jest tak źle, a na pewno sporo lepiej niż przypuszczałam - myślałam, że będzie to kolosalna różnica a w sumie jest nie wielka - co mnie bardzo cieszy, bo inaczej musiałabym sporo nadrobić aby wrócić do miejsca gdzie skończyłam.

Dziewczyny na recepcji ciepło przywitały :)

Menadżer klubu śmiał się, że miał właśnie do mnie dzwonić i mnie ochrzaniać, że tak długo mnie nie było, więc odpowiedziałam, że skoro się pojawiłam zanim zadzwonił to może reprymendę mi daruje ;)

Jeszcze kilka osób z kadry trenerskiej miło przywitało łącznie z żartowaniem, że to taki "Wielki Powrót" :)

Od sierpnia jak zaczęłam chodzić pamiętam takich dwóch Panów, którzy zawsze przychodzili ćwiczyć. Dziś jeden z nich mówi:
- Znika nam Pani, znika
- Ale w jakim sensie? Wiem, że długo mnie nie było - mówię,a  On w tym czasie przerywa
- W oczach Pani znika - (jakie to miłe jak ktoś widzi te efekty)
- Dziękuję - odpowiadam grzecznie
- A słyszała Pani że duże wichury nadają? I co wtedy z Panią będzie? - zażartował
- Będę łapała pierwsze lepsze drzewo i mam nadzieję, że się go utrzymam
- No to się wyjaśniło czemu Pani ćwiczy :)

Grzecznościowe "do widzenia" - bardzo sympatyczne to było.

W ogóle Wam powiem, że uwielbiam moją siłownię.

Trenerzy super, ludzie co prawda głównie chudzi - ale też super ;) atmosfera świetna - ja tam po prostu odpoczywam. Atmosfera pełna życzliwości i każdy chętnie pomoże, podpowie. Czuję się tam w gronie bardzo dobrych znajomych.

Powiem Wam szczerze, że jak na pół roku chodzenia na siłownie, ani razu nie spotkałam się z nieprzyjemną sytuacją na niej, a wiem od koleżanek, że różnie to bywa.

Dobrej Nocki, ewentualnie Miłego Dnia - w zależności kiedy odczytacie ;) 




środa, 17 lutego 2016

Nowy dzień - pora na trening

Polecam "łatwy, krótki, miły i przyjemny trening" który można wykonać nawet w przerwie w pracy.

Sama Go robiłam na korytarzu z bijący sercem czy nikt mnie nie zauważy, co ja tam odstawiam :D

Na szczęście nikt w pracy nie zauważył, ale czy ktoś z biurowca obok widział ? - nie wnikam - nie będę wiedziała to zdrowsza będę ;)





Dajcie znać tu albo na fb jak Wam poszło ;) 


Paliwo Pendolinki - rozpiska posiłków



Kilka osób prosiło o mój „jadłospis” – oto on

UWAGA !!! UWAGA !!! UWAGA !!!

Mój jadłospis jest bardzo monotonny – ale za to w połączeniu z moimi 2godzinnymi treningami bardzo skuteczny:

Śniadanie 6:30 (3 pozycja to mój rytuał śniadań w sobotę i niedzielę):
* owsianka na mleku + owoc
* pół kostki twarogu + troszkę mleka 0,5% + kromka chleba razowego + owoc
* zapiekanki (pieczywo razowe, kiełbasa z kurczaka i ser mozzarella i zamiast ketchupu robie sobie sałatkę i dopycham na maksa)

II Śniadanie 10:30:
1/2 opakowania ryż/kasza gryczana + kurczak w sosie słodko kwaśnym ze słoika i warzywa mrożone
1/2 opakowania ryż/kasza gryczana + mielone
1/2 opakowania ryż/kasza gryczana + udka kurczaka pieczone
1/2 opakowania ryż/kasza gryczana + gołąbki
1/2 opakowania ryż/kasza gryczana + kurczak drobno pokrojony + pieczarki
1/2 opakowania ryż/kasza gryczana + kurczak drobno pokrojony, posmarowany na noc łyżką żurawiny aby kurczak się przegryzł
1/2 opakowania ryż/kasza gryczana + pulpety z indyka
1/2 opakowania kasza gryczana + ryba

Warzywa to przeróżne: pieczarki, świeże warzywa, warzywa ze słoika z biedronki, papryka marynowana, warzywa mrożone.

Czasem zamiast ryżu/kaszy gotuję makaron razowy - ale sporadycznie bo szybko hamuje mi spadki jak i pieczywo.

Obiad (jednocześnie jest to posiłek przedtreningowy) 14:00:
zawsze to samo co na II Śniadanie

Kolacja 18:30 :
* jajecznica: 2 jajka + 1/3 pętka kiełbasy z kurczaka + pomidor + dużo białego chrzanu
* pół kostki twarogu + troszkę mleka 0,5%+ szklanka mleka do picia 0,5%
* pasta z tuńczyka (tuńczyk z puszki, twaróg, pieprz, ogórek korniszony) + pieczywo razowe.

OSTATNI POSIŁEK 21-22ga:
·         jogurt naturalny
·         pomidor z mozarellą
·         serek wiejski

PICIE
* herbata zielona
* herbata czerwona
* woda z cytryną
* woda
* mleko - tylko i wyłącznie 0,5% - nawet do kawy
* 2 kawy czarne
łącznie wychodzi mi w zależności od dnia 4-6 litrów picia (te 6 to jak jestem na treningu bo zazwyczaj 1-1,5l wody wypijam)


Obecnie będę wprowadzała pewne modyfikacje, np. ziemniaki na posiłek po treningu, czy ryba na kolację.
Jak tylko w miarę sobie unormuję nowy plan posiłków, podzielę się z Wami.



A teraz moje spostrzeżenia, czyli tak jak zawsze reaguje mój organizm na dane sytuacje:

- od twarogu i mleka na kolację nie spada mi waga - przestałam pić mleko do tego twarogu i powiedzmy, że może być

- makaron jem sporadycznie, bo szybko sprawia że waga mi nie spada

- pieczywo do śniadania - tylko i wyłącznie - bo jak zjem jeszcze w ciągu dnia waga stoi - zdarzyło mi się kilka razy że nie miałam kiedy zrobić jedzenia do pracy i wystarczyły dwa dni pod rząd, że jadłam pieczywo razowe na II Ś i Obiad i waga staje - po prostu eliminuje pieczywo nawet często ze śniadania bo działa na mnie kiepsko

- nie liczę kalorii - to nie dla mnie zabawa

- jem do syta, aby się najeść, a jak nie jestem głodna to jem minimum zwłaszcza na II Ś i obiad tak jak kazał trener, czyli koniecznie pół torebki ryżu/makaronu + dodatki

- owoce jem wyłącznie do południa

- węglowodany jem tylko i wyłącznie na pierwsze 3 posiłki

- kolacja koniecznie bez węglowodanowa

- czasem zjem łososia, szprotki w pomidorach i mój sobotnio-niedzielny rytuał to na śniadanie zapiekanki

- jeśli na śniadanie od poniedziałku do piątku zjem coś innego niż owsiankę na mleku, nie jestem w stanie trzymać jedzenia idealnie przez cały dzień, a w weekend zapiekanek. Wiem, że to jakaś blokada w mojej głowie, ale chwilowo tak mam, a że one mi się w sumie nie nudzą więc na siłę nie zmieniam.


ZASADY KTÓRYMI SIĘ KIERUJĘ:

  • po wstaniu wypijam ¾ szklanki ciepłej wody z sokiem z 1/2cytryny – raz, że nieźle budzi taka kwasota, a dwa że woda z cytryna oczyszcza przewód pokarmowy i jedzenie z posiłków leci od razu do żołądka nie osiadając na przewodzie pokarmowy i odrywając się w ciągu dnia. Dzięki temu organizm nawet między posiłkami jest w  stanie troszkę odpocząć, a nie ciągle trawi, trawi i trawi.

  • pierwszy posiłek jem do godziny po wstaniu z łóżka – zazwyczaj jest to po 30 minutach.

  • ostatni posiłek 1-2 godziny przed snem, aby organizm nie szedł głodny spać.

  • owoce tylko do południa.

  • nie podjadam pomiędzy posiłkami nawet ziaren słonecznika.

  • są produkty, których na sucho nie lubię np. otręby czy zarodki, ale jeśli je przemycę w innych potrawach kompletnie mi nie przeszkadzają.

  • masło jem tylko na śniadania i to zazwyczaj w sobotę i niedzielę.

  • smażę wszystko bez tłuszczu.

  • nawet jeśli rybę czy schabowego smażę w panierce to jej nie jem. (po przeliczeniu wyszło mi że zjadam za mało tłuszczy więc aby je nadrobić jem np. garść orzechów bo inaczej jeśli zjem tłuszcz który dodam do smażenia źle się czuję).

  • aby pilnować picia kupiłam sobie butelkę wody 0,75l i oprócz herbat wypijam ją pomiędzy posiłkami w pracy czyli 3 x 0,75l w pracy samej czystej wody (fakt łazienka się kłania co godzinę czy półtorej), a w domu to nie mam problemu.

  • kompletnie nie słodzę: ani kawy ani herbat – herbat od lat nie słodzę, ale najciężej było z kawą, jednak tydzień zawzięcia się i poszło ;).

  • podczas jedzenia posiłku skupiam się tylko na jedzeniu go, nie księguję w tym momencie, nie czytam nic, po prostu skupiam się na jedzeniu, wtedy organizm wie, że je a potem nie ma problemu aby wytrwać do następnego posiłku.

  • nie łączę ogórka i pomidora w jednym posiłku – podobno zabijają nawzajem swoje witaminy.

To by chyba było tak w "skrócie" :D 

Dziś około północy wstawię zestawik ćwiczeń zachęcających do aktywności fizycznej ;)
Hasło jutrzejszego treningu to "lekki, krótki, miły i przyjemny".
Zapraszam :)



wtorek, 16 lutego 2016

Pierwszy krok dla nowej siebie



Słuchajcie Moje Drogie Dziewczyny
Teraz bez żartów i bez kpiny.
Trzeba raz a dobrze się zmobilizować
I swoje plany zacząć zrealizować.
Trzeba raz a dobrze się zmobilizować
I na kretynkę więcej nie kreować ;)
Wiele lat tyłyśmy
Ostrzeżeń nie słuchałyśmy.
I co z tego mamy???
Że garderobę coraz częściej wymieniamy.
Ale nie na ładniejszą niestety
Tylko na większe rozmiary - a potem " O rety
Chyba ubrania w praniu się skurczyły"
Bo przyznać nie chcemy żeśmy utyły :(
Do lustra rzadko zerkamy
Bo boimy się dostrzec dodatkowe kilogramy.
Gdy widzimy szczupłe dziewczyny
Mówimy o nich "manekiny".
W podświadomości wiemy czemu tak mówimy
Bo im najzwyczajniej w świecie zazdrościmy.
Teraz jest za późno nad mlekiem rozlanym płakać
Trzeba się ogarnąć i nie narzekać.
Nie możemy mówić "Ja nie dam rady"
Tylko starajmy się w tych, co im się udało, iść ślady.
Zapomnijmy ile mamy do zrzucenia,
Zapomnijmy że mamy lenia,
Zapomnijmy o "ale" których tysiące mamy,
Zapomnijmy że teraz źle wyglądamy.
Nauczmy się pozytywnego myślenia,
Nauczmy się wyganiać z siebie lenia.
Nauczmy się jeść zdrowo,
Nauczmy się myśleć prawidłowo.
Zapragnijmy być sprawne fizycznie,
Zapragnijmy czuć się świetnie psychicznie,
Zapragnijmy nowego życia,
Zapragnijmy życia bez tycia.
Niech na zawsze naszym celem będzie,
Wyglądać pięknie i iść z głowa uniesioną jak łabędzie.
Niech wszyscy widzą że się staramy,
Niech wszyscy widzą, że wstajemy ZAWSZE, choć czasem upadamy.
Niech wszyscy widzą, że można na wakacjach nie tyć,
Niech wszyscy widzą, że można inaczej żyć.
Niech nas w nowym świetle zobaczą.
Że dążymy do celu, na przeszkody nie bacząc.
Że jesteśmy mocno zdeterminowane,
Aby pokonać tą tłuszczu ścianę.
Że mamy wysokie aspiracje.
Nawet w święta i w wakacje.
Kobietki Kochane
Czy chcecie ciągle toczyć z ust pianę?
Pianę zazdrości?
Co kłuje jak w gardle ości.
Pianę zniechęcenia?
Bo niby macie nierealne marzenia.
Pianę żalu i goryczy?
Bo nikt naszego wołania o pomoc nie słyszy.
Nie żyjmy marzeniami,
Nie żyjmy wspomnieniami.
Zacznijmy marzenia realizować,
Aby wspomnienia tylko wspominać.
Dla swojego porównania,
Ile włożyłyśmy pracy i starania.
Nie dajmy się obżarstwu opanować
Chciejmy je całkiem wyeliminować.
Nie dajmy się ćwiczeniom zniechęcić,
Chciejmy aktywniej żyć.
A smutki i żale,
Niech nas omijają jak najdalej.
Pierwszy krok jest najtrudniejszy,
Ale jednocześnie najważniejszy.
PIERWSZY KROK DLA NOWEJ SIEBIE.
PIERWSZY KROK BY CZUĆ SIĘ JAK W NIEBIE.
,
Jeszcze dowiedzieć bym się chciała,
Czy Was dostatecznie zmobilizowałam?




Ujawniam się - moja historia i foto-porównanie :)



Jednocześnie przedstawię Wam swoją „przygodę” utraty deczka kilogramów ;)

Jak widać na fotce załączonej poniżej, w pewnym momencie moja waga osiągnęła apogeum.

W czerwcu 2015 ważyłam 116,5kg. - wzrost 176cm

To jak się czułam to był istny koszmar. Na pewno każda z Was to zna: chęć ukrycia się przed całym światem, unikanie spotkań ze znajomymi czy rodziną, która pamięta mnie sprzed 9 lat gdy byłam szczupła. Oprócz tego straszliwa ociężałość, częste bóle brzucha, sapanie na spacerze, kupowanie ubrań te w które można się zmieścić, a nie te które się podobają. Jedym słowem w dwóch słowach – normalnie MASAKREJSZYN !!!

Miałam serdecznie tego dość. Jak oglądałam zdjęcia sprzed lat, często płakałam do jakiego stanu się doprowadziłam. Ale nie miałam siły aby to przerwać, aby zadbać o siebie.

Zawsze gdy przechodziłam na dietę scenariusz był ten sam: wytrzymywałam kilka dni, tydzień czy dwa i nie mogąc wytrzymać tego reżimu jedzeniowego wracałam do dawnych nawyków żywieniowych, a że tendencję do tycia zawsze miałam to kilogramy wzrastały nawet nie wiadomo kiedy. Dodatkowo praca siedząca, zero ruchu i wieloryb się „stworzył”.

W związku z faktem, że nie umiem, nie potrafię ćwiczyć w domu postanowiłam iść na siłownię: w sumie jak się płaci ciężkie pieniądze to aż żal nie chodzić.
(moje rozterki co do pokazywania się wśród "ludzi fit" opiszę Wam innym razem)

Miałam wcześniej 2 przygody z siłownią.
Pierwszy raz chodziłam tylko na zajęcia taneczne na niej: zumba i salsa.
Drugi raz były to treningi ale nie mogłam się tam jakoś odnaleźć. Tym razem poszliśmy razem z mężem. Było w porządku, byliśmy pod okiem trenerki ale to nie to było, czegoś nam brakowało, innego trenera, innego podejścia … po prostu to nie było to.
                                            
Doszliśmy do wniosku, że poszukamy innej siłowni.
Znaleźliśmy bardzo blisko domu siłownię z basenem i kącikiem dla dzieci – co dla Nas było bardzo istotne.

Zaczęliśmy chodzić od lipca, co równało się siedzeniu wyłącznie na basenie, ale biorąc pod uwagę jakie to były upalne wakacje 2015, było to idealne rozwiązanie. Jednak pomimo miesiąca chodzenia na basen w sumie nic z wagi nie spadło.

Nadeszła pora na korzystanie z siłowni – było to 30 lipca 2015. Z pomocą przyszedł nam trener. Byliśmy pod Jego czujnym okiem, treningi były zmieniane co1,5 miesiąca a później troszkę częściej (zbyt mnie nudziło wykonywanie ciągle tych samych ćwiczeń więc prosiłam o chociażby lekkie urozmaicenia).
Początkowo na siłownie chodziłam 6 razy w tygodniu po 2 h, czasem zamieniałam trening na basen, albo po treningu szłam na basen.
Później trener kazał mi zmniejszyć ilość treningów co bardzo przeżywałam bo na siłowni czułam że odżywałam, regenerowałam się cudownie, to była taka miła odskocznia od pracy.
Można by rzec nawet, że dla mnie „Dzień bez siłowni to dzień stracony”.

Oprócz treningów przestawiłam się na „zdrowe żywienie”. Trener przekazał Nam ogólne zasady prawidłowej diety, zwłaszcza podczas treningów i sama sobie ustaliłam dietkę metodą prób i błędów.
Widzicie jestem taka dziwna, że jeśli chodzi o ćwiczenia to ktoś musi kazać mi robić konkretne ćwiczenia inaczej nie umiem. Jeśli zaś chodzi o dietę jak tylko ktoś mi powie co mam konkretnie zjeść na każdy posiłek, to efekt będzie odwrotny.

Również od 30 lipca zaczęłam się udzielać na pewnym portalu, na którym uzyskałam ogromne wsparcie od dziewczyn. Nawiązałam na nim znajomości i przyjaźnie, które trwają do dnia dzisiejszego. Niektóre Znajomości i Przyjaźnie ze świata wirtualnego przeniosłyśmy do świata realnego. Jesteśmy dla siebie ogromnym wsparciem i to nie tylko w sferze treningowo-dietowej ale również w kwestiach życia codziennego.

Wszystkie posty, które się pojawiły i będą pojawiały to są posty z tych kilku miesięcy: moje przemyślenia, odczucia i przeżycia, moja wewnętrzna i zewnętrzna przemiana.
Będę Wam opisywała walkę samej ze sobą w różnych kwestiach, które w dużej mierze na pewno dotyczą i Was.
Również będą się pojawiały jak najbardziej aktualne - z dnia dzisiejszego.
Razem raźniej ;)

Zdjęcie drugie, te szczuplejsze jest z początku grudnia 2015 – waga 93kg. Obecnie też tyle ważę, gdyż miałam „przerwę” z przyczyn zbytnio ode mnie nie zależnych.
W powiedzmy 5 miesięcy straciłam 23kg. Chodziłam najedzona, szczęśliwa i z zakwasami :) Jestem fabryką Endorfinek. „Kocham Endorfinki”. Ze względu na szybkość utraty wagi Przyjaciółka nazwała mnie Pendolinką. I tak powstała nazwa "Endorfinki-Pendolinki" :)

Z pomocą Znajomych i Przyjaciół przetrwałam bardzo ciężkie chwile, chwile załamania i chęci poddania się, łącznie z zerwaniem znajomości z Nimi aby łatwiej mi było się obżerać i beczeć w samotności, że jestem beznadziejna i nawet odchudzania nie byłam w stanie doprowadzić do końca. Ale nie pozwolili mi się poddać i dzięki Nim trwam dalej.Ogromne wsparcie otrzymałam również od Kochanego Męża - dziękuję Skarbku :*


                                            Obecnie 93kg   Wcześniej 116,5kg 



Ale to nie koniec. Walczę dalej. Jeszcze minimum 16kg chciałabym się pozbyć.






poniedziałek, 15 lutego 2016

Weź się za siebie - bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi



Dość, dość, dość ... tup tup tup - tupię nogą i już !!!

Na pewno macie masę sytuacji, które doprowadzają Was do rozpaczy ... do białej gorączki .... do poddania się.

U mnie często gęsto tak bywa - a to w pracy coś się dzieje, a to jakieś inne nieporozumienie, a to masa problemów - ale …

Dlaczego kurcze mam się poddać?

Dlaczego mam okazać słabość?

Dlaczego ktoś ma mieć świadomość że złamał mnie ?

Dlaczego mam zrezygnować z własnego szczęścia ?

Są rzeczy i sytuacje, których nie cofniemy i trzeba żyć ze świadomością tego, ale dlaczego mam nie mieć swojego świata, swojego miejsca ciszy i spokoju, swojego relaksu, miejsca regeneracji sił, ukojenia?
Może to głupio zabrzmi - ale moją oazą spokoju jest siłownia, basen, trening - po prostu sport.

Jest to miejsce gdzie nie mogę się poddać

Jest to miejsce gdzie nie mogę okazać słabości

Tam mnie nikt nie złamie - chyba że na plus. Tam trenerzy pomagają mi przełamać "moje wymyślone bariery" w głowie. Za każdym razem, za każdym treningiem czy to z trenerem czy samotnym przekonuję się jak niesamowicie jestem mocna, ile mogę z siebie dać, ile jestem w  stanie znieść i jak mało znam siebie i swoje możliwości.

Tam poznaje siłę swojego charakteru. Swoją siłę.

Pierwszy trening - masakra - 70min - a przynajmniej 20 min to było po przekroczeniu moich granic wytrzymałości (wg mnie). Czy to nie dużo??? Dać z siebie 1/3 więcej niż normalnie mnie stać???
Kolejny trening, deko łatwiej, następny - 3 raz robiąc ten sam trening juz tak mi wszedł w krew że czasem tam gdzie miało być 12 powtórzeń pykałam 15 a tam gdzie było 15 łapałam się że robię 20. Nieświadomie.

Co chcę przez to powiedzieć ???

Że podchodząc pierwszy raz do odchudzania czy jakiejkolwiek innej sytuacji - jest człowiek całkowicie nie przygotowany, nie wie co go czeka?
Jak zareaguje organizm?
Czy będzie organizmowi odpowiadała taka forma walki?
Co wywalczę dla siebie?
Jak zareaguje "organizm" na moje zachowanie?
I przekonujemy się wtedy co się dzieje.

Podchodząc drugi raz do walki z organizmem jesteśmy mądrzejsi o własne doświadczenia i skutki uboczne jakie nam zafundował.
Potrafimy dostrzec inne rozwiązania, które lepiej by załatwiły problem.
Potrafimy zastosować inne, skuteczniejsze środki.
Potrafimy zmienić nastawienie do organizmu.

Podchodząc trzeci raz do walki z organizmem znamy jego słabe strony jednocześnie jesteśmy bogatsi o zdobyte doświadczenie. Eliminujemy swoje słabostki, coś co niszczy nasz organizm i z każdym razem jest łatwiej i lepiej.

Organizm buntuje się.
Może być zdezorientowany co się dzieje? Dlaczego nie jest tak jak kiedyś? zmiany mogą się mu nie podobać.
Ale my doskonale wiemy, że to są zmiany na dobre.
Kochana Moja nie pozwól abyś przez kogoś, przez coś zrezygnowała z siebie.

Kiedyś ktoś powiedział - chyba ks. Pawlukiewicz w jednej ze swoich konferencji:

"To jaka atmosfera panuje w domu, w głównej mierzy zależy od kobiety"
Zastanów się i odpowiedz sama przed sobą czy to prawda?
Ja mam już to za sobą :) Ciężko było - nie powiem, ale prawda uzmysłowiła mi, że nie jestem szczęśliwa i głównie awantury biorą się z mojej winy.
Musisz pokochać siebie...

Co? pokochać siebie??? Ten cellulit, te ogromne udziska, rozstępy, zwisający brzuch, ten bojler, tą twarz niczym burak ??? Nigdy.

Więc skoro nie możesz się pokochać i zaakceptować tego jaka jesteś:
- weź się za siebie raz a porządnie,
- weź się za siebie raz i na zawsze,

          !!!!!! WEŹ SIĘ ZA SIEBIE - BO NIKT INNY ZA CIEBIE TEGO NIE ZROBI !!!!!!




niedziela, 14 lutego 2016

Odchudzam Się Ostatni Raz Bo Tym Razem Mi Się Uda - plan działania



To moje hasło ;) 

Sporo osób z mojego otoczenia i portalu na którym jestem mówi, pisze mi że jestem silna, uparta, zawzięta, odważna - nic nie stoi na przeszkodzie abyście i Wy takie były, abyście wzięły życie w swoje ręce, abyście zawalczyły o siebie tak jak walczycie gdy dziecku krzywda się dzieje, abyście wierzyły że się Wam uda.

Może


Nie można być memłowatym, melepowatym - może się odchudzę a może nie, może zjem cukierka a może czekoladę, może usnę na brzuchu a może na plecach.
Wiecie jak to męczy, takie może, może???

Zastanawiałaś się ile czasu tracisz na "może" ?

Może pójdę na siłownię a może nie pójdę ??? Może poćwiczę w domu, a może nie poćwiczę ??? (to rozterki każdej z nas)  i tak mija czas ....

A ja co zrobiłam??? ... Czułam się źle, ale mówię muszę jechać bo dziecko chce do kącika zabaw (na mojej siłowni jest i córeczka uwielbia tam chodzić) ... miałam jechac z zamiarem tylko i wyłącznie faktu aby Ona się pobawiła z innymi dziećmi, ale kto wie, a jak nie wezmę stroju i zachce mi się ćwiczyć to będę żałowała ... 

Nawet gdy uważasz że czegoś nie zrobisz, przygotowana bądź jakbyś jechała z zamiarem że to zrobisz. 

Nie siedziałam w  domu pół dnia i nie zastanawiałam się: może pojadę a może nie pojadę.

Działałam, I Ty działaj.

Może i życie mnie tego nauczyło: mam masę obowiązków i nad wieloma rzeczami nie mam czasu gdybać ... sprawa jest prosta i szybka albo w te albo we wte ;) i od razu do dzieła :)

 Plan awaryjny co do posiłków do pracy

Rozumiem, że nie chce Ci się, że jesteś zmęczona ale skoro i tak musisz coś zjeść to zrób sobie zdrowe jedzenie a nie te niezdrowe. Przecież i tak coś do jedzenia robisz ;)

A jeśli dziś już nie masz jak: powiedz sobie tu i teraz, nie ważne że na jutro jedzenie do pracy nie gotowe, idę rano do sklepu i kupuje co trzeba: 6 plasterków wędliny, 2 pomidory i paprykę, pieprz czarny + sok marchwiowy jednodniowy, na IIŚ kupuje owoc naturalny i owoce, na obiad kupię bułeczkę razową żytnią 2 cm wędliny i warzywa. Na następny przygotujesz się w domu i jesteś dzień do przodu :)
 

Może często się zastanawiasz jak pogodzić rozterkę pomiędzy tym czy spędzić czas z rodziną czy iść na siłownię…

U mnie było tak, że pytałam męża czy jedzie ćwiczyć, jak nie to i ja zostawałam, głupio mi było zostawiać Go z dzieckiem, iść dobrze się bawić - bo tak odbieram ćwiczenia, - i mieć świadomość że oni siedzą sami.

Mamy takie dziwne myślenie, że bez nas świat się zawali - rozczaruje Was - on będzie genialnie funkcjonował ... dlaczego? ... bo Ty poszłaś robić to co lubisz, a mąż na pewno w tym czasie będzie robił to co lubi i dziecko też - pytałaś czy idzie? Pytałaś. Jeśli dokonał innego wyboru, nie szkodzi. Związek nie polega na ciągłym byciu razem i izolowaniu drugiej osoby od innych. Związek polega na dawaniu wolnej przestrzeni, wolnych wyborów … wtedy każdy jest szczęśliwy. Każdy ma swoje pasje, ulubione zajęcia. Grunt to umieć się z tym pogodzić. Kiedy spędzamy czas razem jest cudownie, jesteśmy rodziną. Kiedy spędzamy czas razem lecz osobno (każdy robi to co lubi: czytanie, granie, pisanie, czy nauka języków, oglądanie filmów, rozwiązywanie krzyżówek, ćwiczenie itp. Itp. Itp.) też jest wspaniale: nie czujesz  się ograniczona, czujesz się wolna a co za tym idzie szczęśliwa.

A często bywa tak: nie poszłaś na siłownie bo Ci szkoda czasu spędzonego z rodziną. Za 2h uświadamiasz sobie: tego czasu nie spędziłam z rodzina bo Oni robili i tak co chcieli, pogadaliśmy chwilę ze sobą, a ja siedziałam tylko z wyrzutami sumienia że nie poszłam, krzątałam się po domu bez celu nie mogąc sobie znaleźć miejsca, albo trwam dalej w rozdarciu wewnętrznym iść czy nie iść przecież do 22giej jeszcze daleko.

Kobieto po co się zadręczasz takim myśleniem?

Prosta sprawa: idziesz, ćwiczysz – jeśli ćwiczysz w domu to prosisz aby tę 1-1,5h. nikt Ci nie przeszkadzał, wracasz do domu i spędzasz czas z rodziną. Wilk syty i owca cała. Zarówno Ty jak i rodzina robiliście to co chcieliście przez 2h. Teraz możecie spędzić czas razem.

Zero wyrzutów, zero dręczenia, wszyscy zadowoleni.

Wiem, że łatwo się pisze i łatwo czyta. Ja bardzo długo wyrabiałam w sobie takie myślenie, aż się udało, a najważniejsze, że ono faktycznie się sprawdza :)
 
Mąż nigdy mi nie powiedział „nie możesz iść” – nigdy. Zawsze mnie wspierał, a nawet czasem jak miałam lenia, sam wyganiał na siłownię.

 Odchudzam Się Ostatni Raz Bo Tym Razem Mi Się Uda

Jak tego dokonać aby tym razem się udało??? krótki plan działania:
- zlikwidowac "może"
- mieć plan awaryjny co do posiłków do pracy gdy nie jesteś w stanie przygotować się w domu.
- wyeliminować wyrzuty sumienia co do rozterki rodzina kontra ćwiczenia/siłownia

Także babeczki trzeba działać szybko i racjonalnie, zdecydowanie i konsekwentnie dążyć do celu, bez opitalania się ;)



Wierzę w Was.  
Tak jak ja w Was wierzę, nikt tak nie wierzy.






"39 powodów aby zrzucić 39kg"



Uwaga, Uwaga,

Pendolinka właśnie wyrusza ze stacji „Obecna Nieszczęśliwa Ja” - pierwszy przystanek i chwila odsapnięcia planowana  na stacji „39 powodów aby zrzucić 39 kg”

Uprzejmie informujemy, że postój potrwa chwilkę dłużej jakby ktoś chciał swoje powody dorzucić. 
W cenie biletu proponujemy Państwu spacer łącznie z możliwością podjęcia decyzji o przesiadce w pociąg powrotny. 
Z doświadczenia wiemy, że pociąg powrotny to obraz nędzy i rozpaczy, wyrzutów sumienia. Niestety prawie każdy z Państwa kto wsiądzie do pociągu powrotnego płacze – będziesz płakał, bo prędzej czy później zdasz sobie sprawę, że na własne życzenie zrezygnowałeś z podróży, która mogła by odmienić Twoje życie na zawsze, a podróż z Pendolinką to nowe otoczenie, nowe doświadczenia i nowe znajomości.

Za chwilkę rozdamy Państwu krótki przewodnik o stacji nr.1  
„39 powodów aby zrzucić 39 kg”

To były moje powody dla których chciałam schudnąć:
1.      być dumna z siebie, że dokonałam czegoś wielkiego
2.      zrobić na złość wszystkim którzy się wyśmiewają i nie wierzą że dam radę
3.      czuć się lepiej
4.      nie sapać na spacerze
5.      bez problemu podbiec do autobusu
6.      nie mówić „motylem byłem ale przytyłem” tylko „motylem jestem”
7.      kupować ubrania jakie mi się podobają, a nie jakie są na mnie rozmiary
8.      nie bać się spotkać ze znajomymi czy rodziną, która dawno mnie nie widziała
9.      zadbać o swój organizm
10.  żyć dłużej
11.  uprawiać sport
12.  bez skrępowania iść na basen, bez obaw, że jak mnie zobaczą to pomyślą, że jak ten wieloryb wskoczy to basenu to nawet płotka nie będzie miała w czym pływać
13.  nie bać się co myślą inni widząc mnie na plaży
14.  żeby dzieciaki nie śmiały się z córki, że ma grubą mamę
15.  bawić się z dzieckiem (biegać, skakać, grać w piłkę)
16.  pojechać na piknik
17.  zmienić sposób żywienia bo zaczyna się na dziecku odbijać
18.  bez problemu chodzić po schodach
19.  żeby mąż mógł się mną pochwalić przed kolegami
20.  żeby założyć dla niego bieliznę „fararara” i czuć się w niej dobrze
21.  uwierzyć mężowi gdy mówi „jesteś piękna”
22.  zdecydować się na drugie dziecko
23.  aby w fotkach przed i po odchudzaniu była różnica
24.  iść na kurs tańca
25.  nie chować się przed całym światem
26.  by telewizor był ozdobą domu, a chipsy i inne śmieci tylko wspomnieniem
27.  żebym bez problemu na konsoli rywalizowała z rodziną w sportach
28.  żebym po pracy wiedziała że żyje, a nie tyje
29.  przestać obżerać się na noc
30.  nauczyć czytać się etykiety na produktach (masę kalorii można zaoszczędzić)
31.  sprzątać częściej a nie odkładać na kolejny dzień (tak, tak sprzątać: lubię porządek ale ociężałość i brak energii są silniejsze)
32.  zająć się ogródkiem przed swoim mieszkaniem w bloku, zamiast hodować chwasty
33.  być radosną i energiczną, a nie ciągle wkurzoną, zasiedziałą i niesamowicie marudną `
34.  poprawić wygląd cery (tylko zjem coś słodkiego od razu ufo ląduje na twarzy) i nawodnienie organizmu
35.  zapobiec tyciu córki (bo zaczynamy widzieć że ma do tego predyspozycję)
36.  zaszczepić w córce miłość i potrzebę do uprawiania sportu, a nie tylko tv, komputer i telefon (ograniczamy Jej jak się da, ale to z nas ma czerpać przykład, a jak my siedzimy przed tv czy komputerem to zaraz pyta „dlaczego my możemy a ona nie”)
37.  przestać być obłudnym: dziecku zabraniamy słodyczy a sami po kryjomu wcinamy – aż wstyd
38.  pieniądze wydane nafFast foody, słodycze i ciasta wydać na basen z siłownią (ćwiczenie z trenerem, zajęcia grupowe typu zumba, salsa) (to wkręca :) ) - wiem bo trochę chodziłam
39.  to nie powód to podziękowanie, ostatni najcięższy kilogram po całej walce chciałabym dedykować mężowi w ramach podziękowania że dołączył się do mnie, że razem ćwiczyliśmy że daliśmy radę i osiągnęliśmy swoje cele. Wsparcie jest najważniejsze. 

Teraz moje cele się troszkę już zmieniły – w końcu połową za mną ;)

A Wy jakie macie powody do zrzucenia zbędnych kilogramów???



sobota, 13 lutego 2016

Walentynki - Inne

Słuchajcie, niesłychane, znalazłam Tomik wierszy jaki napisałam dla swojego męża 10,5 roku temu ;)

W tamtych czasach nie tak łatwo było ogarnąć wszystkie techniczne aspekty Tomiku, ale jakoś poszło ;)

A że już jutro Walentynki to troszkę Wam załączę :)

W sumie to blog o Endorfinkach prawda?

A jak wiadomo Endorfinki można znaleźć wszędzie, a miłość to niewątpliwie jedno z najwazniejszych źródeł czerpania szczęścia i radości.