poniedziałek, 15 lutego 2016

Weź się za siebie - bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi



Dość, dość, dość ... tup tup tup - tupię nogą i już !!!

Na pewno macie masę sytuacji, które doprowadzają Was do rozpaczy ... do białej gorączki .... do poddania się.

U mnie często gęsto tak bywa - a to w pracy coś się dzieje, a to jakieś inne nieporozumienie, a to masa problemów - ale …

Dlaczego kurcze mam się poddać?

Dlaczego mam okazać słabość?

Dlaczego ktoś ma mieć świadomość że złamał mnie ?

Dlaczego mam zrezygnować z własnego szczęścia ?

Są rzeczy i sytuacje, których nie cofniemy i trzeba żyć ze świadomością tego, ale dlaczego mam nie mieć swojego świata, swojego miejsca ciszy i spokoju, swojego relaksu, miejsca regeneracji sił, ukojenia?
Może to głupio zabrzmi - ale moją oazą spokoju jest siłownia, basen, trening - po prostu sport.

Jest to miejsce gdzie nie mogę się poddać

Jest to miejsce gdzie nie mogę okazać słabości

Tam mnie nikt nie złamie - chyba że na plus. Tam trenerzy pomagają mi przełamać "moje wymyślone bariery" w głowie. Za każdym razem, za każdym treningiem czy to z trenerem czy samotnym przekonuję się jak niesamowicie jestem mocna, ile mogę z siebie dać, ile jestem w  stanie znieść i jak mało znam siebie i swoje możliwości.

Tam poznaje siłę swojego charakteru. Swoją siłę.

Pierwszy trening - masakra - 70min - a przynajmniej 20 min to było po przekroczeniu moich granic wytrzymałości (wg mnie). Czy to nie dużo??? Dać z siebie 1/3 więcej niż normalnie mnie stać???
Kolejny trening, deko łatwiej, następny - 3 raz robiąc ten sam trening juz tak mi wszedł w krew że czasem tam gdzie miało być 12 powtórzeń pykałam 15 a tam gdzie było 15 łapałam się że robię 20. Nieświadomie.

Co chcę przez to powiedzieć ???

Że podchodząc pierwszy raz do odchudzania czy jakiejkolwiek innej sytuacji - jest człowiek całkowicie nie przygotowany, nie wie co go czeka?
Jak zareaguje organizm?
Czy będzie organizmowi odpowiadała taka forma walki?
Co wywalczę dla siebie?
Jak zareaguje "organizm" na moje zachowanie?
I przekonujemy się wtedy co się dzieje.

Podchodząc drugi raz do walki z organizmem jesteśmy mądrzejsi o własne doświadczenia i skutki uboczne jakie nam zafundował.
Potrafimy dostrzec inne rozwiązania, które lepiej by załatwiły problem.
Potrafimy zastosować inne, skuteczniejsze środki.
Potrafimy zmienić nastawienie do organizmu.

Podchodząc trzeci raz do walki z organizmem znamy jego słabe strony jednocześnie jesteśmy bogatsi o zdobyte doświadczenie. Eliminujemy swoje słabostki, coś co niszczy nasz organizm i z każdym razem jest łatwiej i lepiej.

Organizm buntuje się.
Może być zdezorientowany co się dzieje? Dlaczego nie jest tak jak kiedyś? zmiany mogą się mu nie podobać.
Ale my doskonale wiemy, że to są zmiany na dobre.
Kochana Moja nie pozwól abyś przez kogoś, przez coś zrezygnowała z siebie.

Kiedyś ktoś powiedział - chyba ks. Pawlukiewicz w jednej ze swoich konferencji:

"To jaka atmosfera panuje w domu, w głównej mierzy zależy od kobiety"
Zastanów się i odpowiedz sama przed sobą czy to prawda?
Ja mam już to za sobą :) Ciężko było - nie powiem, ale prawda uzmysłowiła mi, że nie jestem szczęśliwa i głównie awantury biorą się z mojej winy.
Musisz pokochać siebie...

Co? pokochać siebie??? Ten cellulit, te ogromne udziska, rozstępy, zwisający brzuch, ten bojler, tą twarz niczym burak ??? Nigdy.

Więc skoro nie możesz się pokochać i zaakceptować tego jaka jesteś:
- weź się za siebie raz a porządnie,
- weź się za siebie raz i na zawsze,

          !!!!!! WEŹ SIĘ ZA SIEBIE - BO NIKT INNY ZA CIEBIE TEGO NIE ZROBI !!!!!!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz